Jazda komunikacją miejską przypomina niekiedy walkę o przetrwanie. Mam czasami wrażenie, że z ludzi wychodzi wtedy wszystko to, co najgorsze: brak elementarnej kultury, brak szacunku wobec innych, zerowa empatia oraz pospolite chamstwo. Gdybym zrobiła sondę uliczną, niemal każdy zapewne by powiedział, że nie ma sobie nic do zarzucenia. To skąd się biorą te dantejskie sceny w autobusach i tramwajach? Zebrałam kilka największych grzechów przeciwko dobrym manierom w komunikacji miejskiej.

Wsiąść za wszelką cenę

Typowy dzień w godzinach szczytu. Popularny przystanek, gdzie mnóstwo ludzi wysiada, a drugie tyle wsiada. Czy wsiadający poczekają chwilę aż inni wyjdą? O nie. Oni muszą teraz, natychmiast wsiąść. Bo autobus na pewno odjedzie i ich nie zabierze. Naprawdę nie mam pojęcia skąd się bierze przekonanie, że najpierw się wsiada, a nie wysiada. Miałam niedawno lekcje dobrych manier w podstawówce i uwierzcie mi – dzieci wiedziały, że najpierw wypuszcza się innych, a potem się wchodzi. To co się potem dzieje z tą cenną wiedzą?

Walka o miejsce i „zmęczone siatki”

Walki o najlepsze miejsce to domena chyba wszystkich grup wiekowych. Dodać należy, że jest to walka o miejsce wyjątkowe, najlepsze, MOJE. A więc najczęściej przy oknie, przodem do jazdy. Miejsca tyłem są znacznie mniej poważane, a nawet jedna starsza pani wzgardziła moją propozycją ustąpienia miejsca bo ona tyłem jeździć nie będzie. Kolejna kwestia to torby i siatki, którym należy się osobne miejsce – zmęczyły się przecież.

Nie wstanę, tak będę siedział!

Ustępowanie miejsca starszym, niepełnosprawnym i kobietom w ciąży nie wydaje się niczym kontrowersyjnym. Dyskusje na Facebooku wskazują jednak na coś zupełnie innego. Niektórzy uważają, że każdy kto ma bilet, ma prawo siedzieć i nie musi zwracać na nikogo uwagę. Inni powiedzą, że „ciąża nie choroba” zapominając o tym, co gwałtowne hamowanie może zrobić ciężarnej i dziecku. Jeszcze inni sądzą, że po co emeryci w ogóle jeżdżą rano, skoro „mają czas”. Bo jak wiadomo, jazda w godzinach szczytu zarezerwowana jest tylko dla młodych i zdrowych. Ja sobie zdaję sprawę, że osoby starsze bywają bardzo niekulturalne i niemiłe. Że młody nie oznacza zdrowy. Ale mam wrażenie, że  nasz codzienny egoizm osiągnął poziom Himalajów. Nikt się nie liczy, tylko ja, ja i jeszcze raz ja. Brakuje w tym wszystkim codziennej empatii i osobistej kultury. Jeśli jesteś zdrowy i w pełni sprawny – rozejrzyj się wokoło. Jeśli potrzebujesz usiąść – odezwij się zamiast sapać wymownie. To powinno działać w obie strony.

Kebab i chińszczyzna

Jedzenie „uliczne” jest ogólnie mało eleganckie, ale wiem, że czasem człowieka przyciśnie i kebab albo frytki to spełnienie marzeń. Nie ma w tym nic złego. Ale poza autobusem. Aromat sosu czosnkowego i smażeniny może nie przeszkadzać jedzącemu, ale innym pasażerom z całą pewnością. Ten znak z przekreślonymi lodami przed wejściem do pojazdu nie oznacza, że nie należy jeść lodów. Oznacza, że w ogóle nie należy jeść w środku. Tym bardziej czegoś o intensywnym zapachu.

Telefony, telefony

Tak wielu ludzi nie widzi w tym nic złego, że aż się dziwię. Autobus i tramwaj to nie są miejsca odpowiednie na opowieści o swoim rozwodzie, operacji żylaków, problemach z szefem i tym podobne. Jazda autobusem miejskim nie trwa pół dnia, więc naprawdę – oddzwoń jak wysiądziesz. Ewentualnie udziel krótkiej informacji rozmówcy, że jak wysiądziesz to zadzwonisz i tyle. Ktoś może powiedzieć, że jeśli mi to przeszkadza, to mogę tego nie słuchać. Sęk w tym, że muszę bo siedzę obok takiej osoby i jakoś nie umiem wyłączyć narządu słuchu na zawołanie. Takie rozmowy w komunikacji miejskiej mają jeszcze jedną zasadniczą wadę – nigdy nie wiesz z kim jedziesz i czy ktoś nie zna tej osoby, o której mówisz – choćby szefa, na którego właśnie narzekasz.

Z higieną na bakier

Podobno 800 tysięcy ludzi w Polsce nie posiada szczoteczki do zębów. Żadnej. Kiedy wsiadam do autobusu, jestem skłonna w to uwierzyć. Oraz w to, że niektóre osoby nie mają dostępu do wody i najtańszego mydła i dezodorantu. To jest dla mnie chyba najmniej zrozumiałe. Wszechobecny zapach starego stęchłego potu i niepranych ubrań. W XXI wieku. Ja rozumiem, że to autobus a nie limuzyna. Że ludzie mają różny tryb życia. Nie wszyscy muszą pachnieć drogimi perfumami, naprawdę. Ale minimum higieny osobistej to jest kwestia kultury.

Stanie przy drzwiach

Nie mam zielonego pojęcia, co kieruje ludźmi, którzy w pustawym autobusie muszą stanąć przy drzwiach i zastawiać sobą przejście. Boją się, że nie zdążą wysiąść czy jak? Przy drzwiach jest więc tłok, trzeba się przeciskać, a następnie naszym oczom ukazuje się mnóstwo wolnego miejsca. Oczywiście sugestie w stylu „Czy może pan się przesunąć” nie działają.

Lista tego typu zachowań jest długa: ziewanie z otwartymi ustami, piłowanie paznokci, picie alkoholu w pojeździe, przepychanie się łokciami, trącanie wszystkich plecakiem. Co Was denerwuje najbardziej? Piszcie w komentarzach!